12 stycznia 2013

13. Jest czekaniem na niebieski mrok

No to zaczynamy drugą część!  Mała uwaga: tym razem dziennik pisze Louis. 


13

Jest czekaniem na niebieski mrok


PONIEDZIAŁEK, 30 SIERPNIA

Powiedzieli mi, że będzie dobrze. Właściwie to jest coś co słyszałem od samego początku. Ale to co innego. To jest dobre - dziennik; oni mają racje. Jeśli jest osoba, która mnie zrozumie to jestem nią ja sam.
Wiem, że zachowuje się samolubnie. To nie tak, że nie myślę o innych. Właściwie to myślę o nich cały czas, i to sprawia ból. Jestem w jakiejś klatce, pudełku, za szklaną szybą. Czasami nie pamiętam co jest jawą, a co snem albo po prostu się wyłączam i sam już nie wiem…
Byłem w domu przez niecały miesiąc, ale w końcu nie pozwolili mi tam być. Mama zachowywała się inaczej. Przychodziła do mnie każdego dnia i namawiała do zrobienia czegoś fajnego, jak rolki albo kino, udając, że jest w porządku. Anne chciała rozmawiać i pomóc. Wiem, że się starała, ale nie potrafiła. I wreszcie on – Harry – był tam; wyglądał na rozczarowanego, zagubionego. To już nie był on. Gdzieś w środku czułem, że chcę być przy nim, ale gdy próbowałem wyjść z pokoju, coś mnie blokowało. Widziałem kraty w oknach i drzwiach.
W końcu przenieśli mnie tutaj, do Bethlem Royal Hospital. Mówiłem im, że nie chcę być jak ci wszyscy, którzy wyszli z Bethlem Royal Hospital, ale powiedzieli, że nie mam wyboru.
Myślę, że zrobiłem to przede wszystkim po to, by ulżyć osobą, które kocham.

WTOREK, 31 SIERPNIA

Dziś podano mi dobry obiad. Nie był tak dobry jak ten, który przyrządzały moja mama i Anne. Nadal nie potrafię się przyzwyczaić do ciepłych posiłków. Pielęgniarka podała mi widelec i powiedziała:
- Jestem Jane. Teraz coś zjemy. Potrafisz jeść sam, prawda Louis?
Pokiwałem głową. Wziąłem do ręki widelec i poczułem chłód metalu. Znów pojawiły się te obrazy. Wyobraziłem sobie, że nagle robi się gorący, parzy moje dłonie, topi skórę, zostawia blizny. Upuściłem go i spojrzałem sparaliżowany w dół.
Jane schyliła się po niego, a kiedy już wstała, powiedziała bardzo łagodnie:
- Nic się nie stało. Pomogę ci.
Nie pozwoliłem jej traktować się jak dziecko. Wszystko było ze mną w porządku; potrafiłem zjeść cholerny makaron bez czyjejś pomocy.
Nie rozumiem co ze mną nie tak. Czuję się dobrze. Może trochę przybity i pusty, ale jest w porządku.

Miałem spotkanie z grupą osób, które przeżyły to samo co ja. No, mniej więcej to samo. Mówili o złych rzeczach, o których nie jestem w stanie pisać. Czy ten ból, który czuję w środku jest okej? Głupio jest zadawać to pytanie, wiedząc, że nikt na nie, nie odpowie. A już na pewno nie moja terapeutka. Dlatego nie pytam.
Na spotkaniu siedzieliśmy w kółku na twardych krzesłach i poduszkach podłożonych pod tyłek. Idiotyzm. Myślą, że to sprawi, że poczuję się lepiej? Że odseparują mnie od wspomnień, pamiętania tego uczucia. Nie chcę tu być. Wszyscy wyglądają jak kłamcy, oszuści; jakby nic ich nie obchodziło.
Michael z biednej rodziny powiedział, że tata go bił i powtarzał, że nie kocha. Nie wiem czy mój tata mnie kocha. Ani razu mnie nie odwiedził. Nawet wtedy, kiedy mógł. Nawet wtedy, kiedy był w pobliżu. Nic.
Na spotkaniu czułem się pusto. Powiedzieli mi, że jeśli nie chcę, nie muszę mówić. Więc siedziałem cicho przez całą godzinę, próbując nie słuchać historii ich marnego życia. Chciałem przestać istnieć, zniknąć, stać się niewidzialny. Ale nagle przypomniałem sobie, że przecież jestem normalny, więc przestałem o tym myśleć.

ŚRODA, 1 WRZEŚNIA

Dziś wszystkie dzieciaki idą do szkoły. Mnie nie pozwolono się uczyć nawet tutaj. Moja terapeutka, Dana, twierdzi, że niepotrzebnie zaprzątałbym sobie głowę, i że powinienem skupić się na tym co czuję. Ale ja nic nie czuję.
Dziś przyszła do mojego pokoju, ponieważ nie chciałem siedzieć w jej gabinecie. Jest zbyt ciemny. Granatowe szafki, czarny dywan, ciemne panele i szare ściany mnie przytłaczają. Nie wiem jak z innymi; może ich to uspokaja.
Chciała usiąść na rogu mojego łóżka, ale spojrzałem na nią takim wzrokiem, że wybrała krzesło. Poprawiła grzywkę i zapytała:
- Na czym ostatnio skończyliśmy?
- Pytałaś czy coś pamiętam.
- Tak – potwierdziła. – Ale nie odpowiedziałeś.
Patrzyłem na nią z nadzieją, że powie coś jeszcze.
- Tym razem również masz zamiar milczeć.
- Nie wiem.
Zacisnąłem wargi w cienką linię.
- Pomówmy o twoim dzieciństwie. Jakie było?
Zdziwiła mnie tym pytaniem. Co to miało do rzeczy? Pamiętam je bardzo wyraźnie. Było spokojne, beztroskie.
- Louis – rzekła Dana. – Wiem, że chcesz o tym porozmawiać. Wiem, że nie chcesz milczeć.
Przytaknąłem. Miała racje, chciałem rozmawiać. Nie byłem osobą, która podczas smutku siedziała cicho. Ale tym razem coś mnie zablokowało.
- Ja… Kiedy byłem dzieckiem, zawsze miałem takie… Um… poczucie bezpieczeństwa. Zawsze ktoś… ktoś nade mną czuwał i… ja… - jąkałem się. Chciałem znaleźć odpowiednie słowa. Ułożyć sobie wszystko w głowie, ale nie mogłem. – Mieliśmy dom na Bowood Road z ogrodem i… basenem, w którym pływałem tylko… czy ja wiem… pływałem tylko parę razy. Nie pamiętam dlaczego… ja… myślę, że bałem się wody i…
Mówiłem to co czułem, co pamiętałem najlepiej. Nie wiedziałem jakie to ma znaczenie, ale Dana nie przerwała mi ani razu. Potrafiła słuchać. Tylko, że nie tak jak ja chciałem. Pragnąłem, by mnie zatrzymała. Mogłem powiedzieć zbyt wiele.
- Louis – odezwała się. – Jak pokonałeś strach przed wodą?
- Skąd wiesz, że pokonałem?
- Ponieważ powiedziałeś: „bałem się”, a nie: „boję się”.
Uśmiechnęła się w taki sposób, jakby mnie przechytrzyła. Może jej się tak wydawało, ale miałem to gdzieś.
- Um… Harry i ja byliśmy na wakacjach. To było w… Grecji albo… Um… W każdym razie, powiedział, że mi pomoże. – Przerwałem, przypominając sobie tamto lato. – On kazał mi wejść ze sobą do wody, a ja… Um… nie byłem w stanie mu odmówić, więc… ja… ja…
- Harry to twój brat?
Gwałtownie podniosłem na nią wzrok.
- Nie. Harry to mój przyjaciel. Mieszka z…
- Już pamiętam, Louis – przerwała mi, słysząc zakłopotanie w  moim głosie.
- Coś jeszcze?
- Hm?
- Czy chcesz powiedzieć mi o czymś jeszcze, co pamiętasz z dzieciństwa?
Pamiętałem dokładnie wszystko. Mogłem o tym opowiedzieć: o brązowych ścianach, kremowych panelach, zasłonach w oknach, szerokim łóżku i komiksach stojących na półkach. To było moje najwcześniejsze dzieciństwo. Pokój w którym teraz się znajdowałem był ładny. Nie taki jak ten, który mam w domu, ale jak ten stary. Pamiętam kłótnie rodziców; pamiętam jak tata powiedział, że nas nie kocha i wyjechał. Wciąż mam przed oczami walizki stojące przed drzwiami wyjściowymi i odjeżdżający samochód. I pamiętam jak byłem z mamą w sklepie, gdzie spotkała Anne i zaczęły rozmawiać o tym jak długo się nie widziały. Udawały szczęśliwe póki nie powiedziałem: „Tata nas zostawił”. Przeze mnie zaczęły płakać. Wtedy niczego nie rozumiałem.
Tydzień później mama powiedziała, że sprzedajemy dom. Myślałem, że odda moje wszystkie komiksy, więc nie wychodziłem z pokoju przez parę dni. A potem poznałem Harry’ego. Powiedział mi, żebym się nie martwił, bo on też myślał, że straci wszystkie zabawki. Okazało się, że będziemy mieć własne pokoje, większe i ładniejsze, no i że zabieramy wszystkie rzeczy.
Zaprzyjaźniłem się z nim. Sprawiał, że czułem się lepiej, byłem odważniejszy.
Pamiętałem to wszystko. Było dla mnie jak osobisty album ze zdjęciami. I wiedziałem, że nie mogę go nikomu pokazać. Także Danie.
Powiedziałem:
- Nie, nie chcę.
Milczałem przez trzydzieści minut.


CZWARTEK, 2 WRZEŚNIA

Jane powiedziała, że dzwoniła mama, ale spałem, więc mnie nie budziła. Zastanawiałem się czy jeszcze zadzwoni. Potrzebowałem jej głosu; głosu matki. Chciałbym wiedzieć co ma mi do powiedzenia. Co u niej, u Anne i Harry’ego. Widziałem go pierwszy raz, kiedy mnie przywieźli. Nie pamiętam dokładnie tego dnia. Wszystko działo się zbyt szybko. Wszystko było inne i obce, nawet jego twarz z wyjątkiem oczu. Oczy nada miał takie same: zielone, pełne nadziei.
Kiedy wstałem z łóżka, nie poszedłem do łazienki, by wziąć prysznic. Nie sądziłem, że to takie ważne skoro i tak nigdzie nie wychodzę. Jane chciała zabrać mnie na śniadanie, ale powiedziałem:
- Nie chcę.
Zrozumiała.
- Przyniosę ci do pokoju.
Jestem wdzięczny Jane, że tak się mną opiekuje. Tylko, że czasami jest zbyt miła. Mogłem zjeść co chcę. Przyniosła mleko, płatki, jogurt, owoce i – jak zawsze – tabletki. Zjadłem jogurt i banana, a tabletki popiłem wodą.
- Zjedz jeszcze – powiedziała.
- Nie mogę.
- Ależ możesz. Jesteś taki chudy.
- Nie mogę – powtórzyłem.
- Musisz dużo jeść.
- Nabiorę masy w kilka dni, nie w godzinę!
Spojrzała na mnie z poczuciem winy, co było gorsze od jedzenia tego wszystkiego. Wystarczyłby suchy chleb. I tak nie byłem w stanie nic przełknąć. Zwłaszcza po tym jak tak na mnie spojrzała. Wtedy znów to poczułem. Nostalgię, pragnienie bliskości. Chęć wtulenia się w czyjeś ramiona.

SOBOTA, 4 WRZEŚNIA

To dzień odwiedzin. Wczoraj spotkałem się z Micah od plastyki. Podał mi pędzel do ręki i powiedział:
- Wyraź swoje emocje.
Tak dawno nie malowałem, nie tworzyłem. Chciałem odtworzyć coś na płótnie, ale gdy tylko zamknąłem oczy, przypomniało mi się wszystko co najgorsze. Nie byłem w stanie malować. Zakręciło mi się w głowie, chciałem zwymiotować. Spojrzałem na swoje dłonie i nie mogłem powstrzymać drgawek. Micah odbiegł od innego pacjenta i przytrzymał mnie, bym nie upadł. Czułem się tak potwornie, że chciałem zapaść się pod ziemię.
Niepotrzebnie opuściłem pokój.

Cieszyłem się na ten dzień. Lekarz powiedział, że czeka mnie niespodzianka. Kazał się nie martwić, ale to sprawiło, że martwiłem się jeszcze bardziej. Jane przyniosła mi świeżą pościel dwie godziny przed odwiedzinami. Byłem tak znudzony, że poprosiłem ją, by została.
- Nie mogę, Louis.
- Tylko na chwilę – nalegałem.
- Mam dużo pracy, jeśli jej nie wykonam, zwolnią mnie.
Chwyciłem ją za nadgarstek. Poczułem pod palcami szorstką, pomarszczoną skórę.
- Powiem, że histeryzowałem i nie mogłaś mnie zostawić w takim stanie.
- To wpłynęłoby na twoje leczenie.
- Proszę, Jane, nikt się nie dowie. Chcę tylko jakiejś rozrywki.
Westchnęła. Przysunęła do mojego łóżka krzesło i zadarła nogawki do góry, gdy siadała. Stęknęła, poprawiając się na krześle i spojrzała na mnie. Zastanowiłem się, jak to jest być w jej wieku. Nie była bardzo stara, ale miała duże uda i okrągłą twarz, co sprawiało, że się męczyła. Zrobiło mi się jej żal.
- Opowiedz mi coś, synku – rzekła z uśmiechem na ustach.
- Opowiedzieć?
- Yhym. Na pewno chcesz porozmawiać. Moja córka chciała, kiedy tu trafiła.
Pamiętam opowieść o jej córce. Meredith z anoreksją.
- Nie jestem pewien.
- No dalej! – Jane zachęcała entuzjastycznym tonem. – Wiesz, że nikomu nie powiem.
- Okej. Spróbuję. – Wziąłem głęboki oddech. Zamknąłem oczy i pomyślałem o czymś ważnym. Czym z nikim się nie dzieliłem. To wspomnienie znów wróciło. - Kiedy miałem dziesięć lat, przyjechała babcia Harry’ego. Dała mu w prezencie grę. Wcale nam się nie spodobała, ale musieliśmy udawać, że dobrze się bawimy. Kiedy wyjechała, Harry schował grę do szuflady i zadecydował, że czas wyjść na świeże powietrze. W zasadzie… ja zadecydowałem, a Harry się zgodził.
Zaśmiała się przyjaźnie pod nosem. Nie wiem dlaczego, ale zdziwiła mnie ta reakcja. Przerwałem i spojrzałem na Jane.
- No dalej, kontynuuj – powiedziała.
- Okej. Poszliśmy bawić się na podwórku, ale znów zacząłem się rządzić i zaproponowałem spacer. Chciałem przeżyć przygodę, sama wiesz, jak w tej grze. Mieliśmy tylko dziesięć lat, robiło się ciemno, ale poszliśmy. I zgadnij: zgubiliśmy się. Na naszej własnej ulicy.
Kiedy teraz o tym myślę, wydaje mi się to żałosne. Ale mając dziesięć lat i czując coś dziwnego – czego nie rozumiałem – do Harry’ego, nie myślałem o byciu żałosnym. Chciałem być bohaterem. Dla niego.
- Powiedziałem, żeby się nie bał. Że damy sobie radę.
- I co było potem?
– Bardzo bałem się ciemności, ale przezwyciężyłem strach. Dla niego i… Jane, nie mówiłem tego nikomu. – Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. – Harry pocałował mnie w policzek. To był ten moment, kiedy dziecko zastanawia się: Co miały znaczyć te motylki w brzuchu? Co się ze mną dzieje?
- Uświadomiłeś sobie, że możesz być gejem, Louis – dokończyła Jane.
- Nie – zaprzeczyłem. – Byłem małym chłopcem, nie wiedziałem co oznacza „gej”. Dlatego było to dla mnie jeszcze trudniejsze. Potem, przez parę lat starałem się odkryć siebie. Czułem się ze sobą źle, nie wiedząc kim naprawdę jestem i… dlaczego obecność Harry’ego sprawia, że czuję się tak dobrze.
- Kochałeś go.
- Zrozumiałem to w chwili, gdy wróciłem z wymiany we Francji. To znaczy, kochałem go zawsze, ale to był ten moment, kiedy uświadomiłem sobie, że to coś więcej. Nareszcie poczułem, że wszystko jest na swoim miejscu. – Głośno przełknąłem ślinę i poczułem jak obraz wiruje mi przed oczami. – A potem stało się To i… wszystko się pochrzaniło. Nie wiem co się ze mną dzieje, Jane. Co się dzieje teraz! Jestem tak zagubiony jak wtedy, a jedyna różnica polega na tym, że to jest gorsze.
Jane położyła dłoń na moim ramieniu i pogładziła je.
- Shhh. Wszystko będzie dobrze.
Wszystko jest dobrze. Bo jest prawda? Tylko ja jestem inny. Nie poznaje już siebie. Nie poznaje Jane. Chcę stąd zniknąć.
- Jeśli to poprawi ci humor to wiedz, że tą dzisiejszą niespodzianką będzie Harry.
Poczułem jak drętwieje, kiedy wypowiedziała to imię. Potem zmierzwiła mi włosy i wyszła.


NIEDZIELA, 5 WRZEŚNIA

Nie poszedłem na spotkanie. Nie mogłem pozwolić, by osoby, które kocham zobaczyły mnie w takim stanie. Takim sposobem zmarnowałem cały dzień. Wieczorem czułem się jeszcze gorzej. Minęło podekscytowanie, znów pojawił się strach. Po raz kolejny nie mogłem zasnąć w ciemnościach. Pielęgniarki na nocnych zmianach co jakiś czas sprawdzały czy już śpię, by zganić światło. Dlatego nie spałem. Nie chciałem obudzić się i znów niczego nie widzieć.
Śniło mi się, że mama prosi mnie o zejście do piwnicy po kilka pustych słoików na sałatki i konfitury. Stanąłem przed schodami na dół i wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Ale poczułem, że ktoś łapie mnie za rękę i mówi: „Dasz sobie radę”. Chciałem się odwrócić i upewnić, że to Harry, ale podłoga pod moimi stopami stała się śliska. Wywróciłem się i wpadłem do piwnicy. Drzwi się zamknęły, nic nie widziałem, czułem tylko podnoszący się poziom wody.
Obudziłem się zlany potem, nie mogący złapać tchu. Czułem, jak bije moje serce. Zbyt szybko; przerażająco szybko.

Muszę w końcu wziąć się w garść.


***

Czytasz = komentujesz
Chcesz być powiadamiany = napisz mi na Twitterze
Podoba ci się = poleć
:) 

___________________________________________________________

Chcesz zadawać pytania postaciom? Dowiedzieć się o czymś, co nie zostało uwzględnione w opowiadaniu? Wystarczy, że przejdziesz na: ASK i zapytasz poprzedzając pytanie (np.): „Harry (Clean Horizon): [treść pytania]” ENJOY! 

2 komentarze:

  1. OMG.
    nareszcie mam co komentować!
    i co? druga część, o którą tak Cię błagam, no!
    ja pierdziu. jestem tak ciekawa, co stało się tam Louis'owi. to musi być ciężkie. i jeszcze Harry.
    cholera, no.
    oboje się kochają, ale zawsze muszą być te przeciwności losu, których nienawidzę. oni zawsze mają dziwne życie XD
    aż im współczuję.
    okay...
    nie spotkał się z nimi?! tak racja, Louis musisz się wziąć za siebie, bo ja czekam na nowy wątek Larry'ego!
    oh.
    niech utworzy się nowa historia. niech wydobrzeje. niech się polepszy. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno! jeśli kiedykolwiek postanowisz przestać pisać wiedz że Cię znajdę. Moim zamiarem było najpierw przeczytać całe missing harry a potem skomentować ostatnie, tak jak zrobiłam w przypadku clean horizon, ale.. ale.. każdy rozdział oddaje inne emocje, a poza tym o wiele lepszą motywację ma się czytając komentarze większej ilości. wiedz że masz fankę swojej twórczości. +idealniedobranapiosenka. - Dżeej.

    OdpowiedzUsuń